Blog - W krzywym zwierciadle oczekiwań

Zatrzymaj się na chwilę i daj się porwać! Ten felieton to pełna humoru podróż przez nasze własne ambicje, gdzie mężczyźni i kobiety stają oko w oko z wygórowanymi oczekiwaniami wobec siebie. Z uśmiechem i garścią życiowej mądrości odkryjemy, dlaczego czasem warto wyluzować i polubić siebie – nawet jeśli zamiast maratonu wybierasz kanapę, a zamiast domowego spa robisz sobie maseczkę z keczupu. Czytaj dalej, bo życie to komedia, w której każdy z nas gra główną rolę!
Stajesz przed lustrem. Nie, nie tym z łazienki, gdzie panikujesz, że tusz do rzęs się rozmazał albo że broda wygląda, jakbyś dopiero co wrócił z survivalu. To lustro życia – takie, w którym widzisz siebie jako Wonder Woman albo Kapitana Amerykę. Masz być idealną matką, która piecze bezglutenowe muffiny, albo ojcem, który w weekend buduje domek na drzewie. W pracy? Szefowa w szpilkach, która zawsze ma plan, albo lider, który jednym spojrzeniem motywuje zespół. A do tego jeszcze joga, dieta wege, kurs mindfulness i konto na LinkedIn, które krzyczy „sukces!”. Oczekiwania wobec siebie? O, w tym jesteśmy mistrzami, niezależnie od płci!
Weźmy poranek. Kasia, 34 lata, obiecała sobie, że od poniedziałku zaczyna „nowe życie”. Plan? Wstać o 6:00, medytacja, smoothie z chia, a potem pisać bloga o samorozwoju. Rzeczywistość? O 7:30 budzi ją kot, który zrzucił doniczkę, a zamiast smoothie jest tosta z serem, bo lodówka świeci pustkami. Z kolei Marek, 40 lat, zaplanował, że przed pracą zrobi trening jak Chris Hemsworth. Kończy się na pięciu pompkach, bo przypomniał sobie, że musi odebrać paczkę z paczkomatu przed korkami. Oczekiwania: 1, Rzeczywistość: 0. Brzmi znajomo?
Dlaczego tak się katujemy? Bo wierzymy, że musimy być jak szwajcarski scyzoryk – mieć w sobie wszystko: sukces, perfekcję, charyzmę i jeszcze czas na hobby, które wygląda dobrze na Insta. Kobiety słyszą: „Bądź silna, ale delikatna! Kariera, ale i domowe ciepło!”. Mężczyźni? „Bądź liderem, zarabiaj miliony, ale też bądź wrażliwym tatą i romantycznym partnerem!”. Społeczeństwo podpowiada: „Bądź lepszą wersją siebie!”. Ale co, jeśli ta obecna wersja, z potarganymi włosami i kawą w ręku, jest już wystarczająco fajna?
Pamiętam historię mojej koleżanki Ani. Postanowiła, że zostanie królową fitnessu. Kupiła karnet na siłownię, modne legginsy i bidon z napisem „Girl Power”. Plan? Ćwiczyć pięć razy w tygodniu, by w trzy miesiące wyglądać jak gwiazda fitnessu. Po dwóch tygodniach zrezygnowała, bo trener kazał jej robić burpees, a ona wolała pizzę z koleżankami. Ale wiecie co? Na jednym z tych „nie-treningowych” wieczorów poznała świetną ekipę, z którą teraz chodzi na spacery. I choć burpees poszły w odstawkę, Ani humor i pewność siebie wystrzeliły w kosmos. Oczekiwania: sylwetka modelki. Rzeczywistość: nowe przyjaźnie i radość życia. Punkt dla Ani!
Z męskiej strony mam przykład Tomka, który postanowił być „mistrzem remontów”. W głowie miał wizję: odnawia mieszkanie jak z katalogu, żona zachwycona, sąsiedzi zazdroszczą. Kupił wiertarkę, obejrzał tutoriale na YouTube i… przewiercił rurę z wodą. Mieszkanie zamieniło się w basen, żona śmiała się do łez, a sąsiedzi przynieśli wiaderka. Oczekiwania? Perfekcyjny remont. Rzeczywistość? Wspólny śmiech z żoną i anegdota na lata. Tomek mówi, że to była najlepsza powódź w jego życiu, bo nauczyła go, że nie musi być bohaterem z wiertarką, by czuć się spełnionym.
Oczekiwania wobec siebie są jak balony na imprezie – piękne, gdy unoszą się wysoko, ale łatwo pękają, gdy za mocno je nadmuchamy. Kobiety chcą być perfekcyjnymi matkami, choć dziecko i tak zapamięta, jak razem malowaliście farbami po stole, a nie to, czy obiad miał idealne proporcje makroskładników. Mężczyźni chcą być niezniszczalni w pracy, choć czasem największym sukcesem jest przyniesienie kawy i uśmiechu do zespołu. Chcemy być fit, elokwentni, zorganizowani… a życie mówi: „Spokojnie, najpierw znajdź klucze do samochodu”.
Mądrość życiowa? Oczekiwania to nie kontrakt z samym sobą, podpisany krwią i potem. To bardziej luźna lista marzeń, którą można poprawiać flamastrem. Nie musisz być mistrzynią czy mistrzem we wszystkim. Kasia nie musi pisać bloga, by być inspiracją – wystarczy, że rozbawi koleżanki. Marek nie musi wyglądać jak Thor, by czuć się dobrze w swojej skórze. Ania nie potrzebuje siłowni, a Tomek wiertarki, by budować szczęście. Prawdziwa sztuka to śmiać się z siebie, gdy życie serwuje ci reality check – jak wtedy, gdy próbujesz jogi, a kończysz z twarzą w dywanie.
Więc następnym razem, gdy staniesz przed lustrem oczekiwań, mrugnij do siebie. Powiedz: „Hej, może nie jestem superbohaterką ani herosem, ale jestem sobą – i to już coś!”. A potem idź zrobić kawę, zjeść drożdżówkę albo… przewiercić rurę. Świat i tak się nie zawali, a Ty może odkryjesz, że najlepsze momenty życia to te, których nie było w planie.
Laboratorium Nastroju - nastrojomierz.pl
Jeśli artykuł Ci się spodobał, będzie nam bardzo miło, jeśli udostępnisz go na swojej stronie lub prześlesz znajomym. A jeśli masz pytania, śmiało napisz do nas: kontakt@nastrojomierz.pl – z przyjemnością odpowiemy! Jesteśmy wdzięczni za zainteresowanie i ciepło pozdrawiamy!
Udostępnij znajomym: