Blog - Nałóg – duchowe bankructwo czy wołanie o sens?

Czy nałóg to tylko słabość, czy może wołanie o sens?
Każdy z nas ma swoje sposoby na radzenie sobie z życiem – jedni odnajdują ukojenie w pasji, inni w relacjach, a jeszcze inni sięgają po coś, co daje chwilową ulgę, ale z czasem zaczyna rządzić ich światem.
Uzależnienie nie zawsze wygląda tak, jak je sobie wyobrażamy. Czasem to kieliszek wina po ciężkim dniu, który staje się rytuałem. Czasem to scrollowanie telefonu, które miało być krótką przerwą, a pochłonęło godziny. Czasem to zakupy, które mają przynieść radość, ale zostawiają pustkę.
W tym felietonie przyglądam się nałogowi jako sygnałowi duchowego bankructwa – nie po to, by oceniać, ale by zrozumieć. Bo zanim potępimy kogoś za jego ucieczkę, warto zapytać: przed czym tak naprawdę ucieka?
Przeczytaj, zastanów się, a może odkryjesz coś ważnego także dla siebie.
W życiu bywają momenty, gdy człowiek czuje, że coś w nim pękło. Że pustka, której nie potrafił nazwać, domaga się wypełnienia. To uczucie może pojawić się nagle – po stracie, rozczarowaniu, zawiedzionych nadziejach. Może narastać latami, niczym cichy szmer, który z czasem staje się ogłuszającą ciszą. Niektórzy w takich chwilach odnajdują siebie w sztuce, inni w sporcie, pasji. A niektórzy sięgają po coś, co obiecuje natychmiastową ulgę.
Kieliszek alkoholu, dym papierosa, światło ekranu, ekscytacja zakupów, kompulsywne objadanie się lub głodzenie – to wszystko działa jak plaster na ranę, której nie widać. Jak chwilowe zapomnienie, które jednak ma swoją cenę. Z czasem człowiek odkrywa, że to, co miało dawać ukojenie, staje się klatką. Że przestał sięgać po to z wyboru, a zaczął z przymusu.
I wtedy przychodzi bolesna prawda: nałóg nie jest słabością, ale desperacką próbą ucieczki przed sobą samym.
Nie objaw, lecz symptom
Społeczeństwo uwielbia proste etykiety. Alkoholik? Brak silnej woli. Uzależnienie od telefonu? Brak dyscypliny. Papierosy? Głupota. Zakupy kompulsywne? Konsumpcjonizm.
Tymczasem nałóg nie jest przyczyną – jest symptomem. Jest próbą wypełnienia duchowej pustki, którą trudno nawet nazwać. Każdy uzależniony – niezależnie od tego, czy jego nałóg jest społecznie akceptowany, czy piętnowany – w głębi duszy zmaga się z jednym i tym samym pytaniem: „Po co to wszystko?”
Nikt nie budzi się pewnego ranka z myślą: „Dziś zacznę się uzależniać.” To proces. Powolne, niemal niezauważalne przesuwanie granic. Z początku jest kontrola – „To tylko jeden drink na rozluźnienie.” „Jeszcze jeden odcinek przed snem.” „Jeszcze jeden zakup, w końcu zasłużyłem.” Ale pewnego dnia człowiek orientuje się, że to już nie on decyduje. Że nie umie inaczej. Że bez „tego” czuje niepokój, lęk, pustkę.
Czy to już nałóg? A może zwyczaj? Gdzie przebiega granica? To pytania, na które często nie chcemy znać odpowiedzi.
Duchowe bankructwo – i co dalej?
Termin „duchowe bankructwo” może brzmieć brutalnie, ale w istocie jest wezwaniem do zmiany. Bo jeśli uzależnienie jest ucieczką, to gdzieś na horyzoncie musi istnieć droga powrotna.
Każdy człowiek potrzebuje czegoś, co go karmi. Czegoś, co daje mu poczucie sensu, wewnętrznego spokoju, przynależności. Jeśli nie znajdzie tego w zdrowych relacjach, pasjach, rozwoju, zacznie szukać gdzie indziej – w substancjach, obsesyjnych zachowaniach, chwilowych uniesieniach. Ale żadne z tych rozwiązań nie jest prawdziwym lekarstwem.
Co więc robić?
Przede wszystkim przyjrzeć się sobie bez lęku i osądu. Zadać sobie pytania, które mogą być niewygodne:
Czego mi brakuje?
Co próbuję zagłuszyć?
Gdzie czuję pustkę i dlaczego?
Nałóg nie zaczyna się od pierwszego kieliszka, papierosa czy zakupów. Zaczyna się od momentu, w którym człowiek traci kontakt z samym sobą.
Ale dobra wiadomość jest taka: skoro to my budujemy swoje nawyki, to my możemy je zmieniać. Nawet jeśli dziś wydaje się to niemożliwe, zawsze istnieje pierwszy krok.
Duchowe bankructwo nie oznacza końca. Oznacza szansę na nowy początek.
A Ty? Kiedy ostatni raz zapytała/eś siebie, czego naprawdę Ci brakuje?
Laboratorium Nastroju - nastrojomierz.pl
Jeśli artykuł Ci się spodobał, będzie nam bardzo miło, jeśli udostępnisz go na swojej stronie lub prześlesz znajomym. A jeśli masz pytania, śmiało napisz do nas: kontakt@nastrojomierz.pl – z przyjemnością odpowiemy! Jesteśmy wdzięczni za zainteresowanie i ciepło pozdrawiamy!
Udostępnij znajomym: