Blog - Kiedy świadomość przygasa, nieświadomość zaczyna mówić!

White and Greyscale Photo Wellness Instagram Post (297 x 210 mm) (Reklama na Facebooka) (1)

W epoce nieustannego działania, podłączenia i samopoznania, słowo „świadomość” urasta do rangi cnoty. Mamy być świadomi siebie, swojego ciała, emocji, przekonań. Mamy żyć „tu i teraz”, kontrolować reakcje, zarządzać emocjami, optymalizować decyzje. Świadomość stała się nowym oświeceniem. Ale jak każde światło, także i to rzuca cień.

Bo oto dzieje się coś paradoksalnego: gdy świadomość traci intensywność — nie w sensie zapaści, ale subtelnego osłabienia, jak mgła w letni poranek — coś innego zaczyna zyskiwać głos. Nieświadomość. Ten obcy, a jednocześnie najbardziej intymny towarzysz naszego istnienia.

Świadomość — królowa dnia, tyran umysłu?

Nie zapomnę chwili, gdy pierwszy raz uświadomiłem sobie, jak bardzo moje „racjonalne ja” trzyma mnie w garści. Siedziałem późnym wieczorem przy komputerze, planując kolejny dzień, wpisując zadania do kalendarza, odhaczając maile. Wszystko pod kontrolą. Aż nagle coś we mnie się zbuntowało — nie słowami, ale uczuciem. Jakby głęboko w środku coś zasygnalizowało: dość. Nie smutek. Nie strach. Tylko jakaś cicha, głęboka niezgoda. Jakby inna część mnie wreszcie powiedziała: „ja też istnieję”.

Długo nie wiedziałem, co z tym zrobić. Aż zrozumiałem, że to była nieświadomość. Nie ta pełna dramatycznych traum, jak z podręcznika Freuda, ale subtelna, milcząca — i może przez to tak przejmująco prawdziwa.

Nieświadomość jako osobisty nauczyciel

Zaczęło się niewinnie: notatki ze snów. Kilka słów zapisanych zaraz po przebudzeniu. Obrazy absurdalne, nielogiczne, a jednak niepokojąco spójne emocjonalnie. W jednym ze snów uciekałem z domu, którego nie znałem, ale czułem, że należał do mnie. W innym ktoś szukał mnie w tłumie — a ja ukrywałem się przed nim, nie wiedząc, dlaczego.

Zacząłem rozumieć, że sny nie są bełkotem mózgu. To wiadomości. Kodowane impulsy z wewnętrznych światów, które chciały zostać usłyszane. Kiedy przestałem je ignorować, zaczęły się zmieniać. Nie były już tylko dziwne — stawały się znaczące. Zaczęły odpowiadać na pytania, których jeszcze nie zdążyłem zadać.

Kiedy umysł się nudzi, dusza się budzi

Pamiętam też jeden dzień sprzed kilku lat. Przeziębienie, nie byłem w stanie robić nic produktywnego. Nie miałem siły myśleć, czytać, działać. Leżałem i patrzyłem w sufit. A wtedy — w tej pustce — zaczęły wypływać myśli i obrazy, które gdzieś we mnie drzemały od miesięcy. Żal po stracie, której nie nazwałem. Tęsknota za czymś, co sam w sobie stłumiłem. Pomysł na tekst, który napisałem dopiero wiele miesięcy później.

To doświadczenie zmieniło moje podejście do bezczynności. Już nie boję się „nicnierobienia”. Bo wiem, że wtedy właśnie nieświadomość przejmuje głos. A to, co mówi — jest czasem trudne, ale zawsze istotne.

Nieświadomość nie po to, by się jej bać — ale by ją poznać

To nie jest nawoływanie do ucieczki od świadomości. Wręcz przeciwnie — prawdziwe poznanie siebie wymaga, by zejść głębiej. Żeby zejść pod powierzchnię tego, co racjonalne, ułożone, społecznie akceptowalne. Wiem po sobie: nie każda podróż do nieświadomości kończy się zachwytem. Czasem prowadzi przez lęk, przez cień. Ale nie ma innej drogi do autentyczności.

Dziś, gdy czuję się odłączony od siebie, wiem już, co robić. Nie szukam odpowiedzi w działaniu. Siadam w ciszy. Pozwalam myślom błądzić. Puszczam muzykę bez słów, patrzę w przestrzeń, kładę się na podłodze. Świadomość się wycofuje. I wtedy — jeśli mam szczęście — zaczyna mówić ktoś inny. Cichy głos spod powierzchni. Mój drugi głos.

Może właśnie po to świadomość czasem przygasa — żebyśmy wreszcie mogli usłyszeć siebie naprawdę.

Laboratorium Nastroju - nastrojomierz.pl

Jeśli artykuł Ci się spodobał, będzie nam bardzo miło, jeśli udostępnisz go na swojej stronie lub prześlesz znajomym. A jeśli masz pytania, śmiało napisz do nas: kontakt@nastrojomierz.pl – z przyjemnością odpowiemy! Jesteśmy wdzięczni za zainteresowanie i ciepło pozdrawiamy!

Udostępnij znajomym:

Dołącz do nas